Facebook robi nadgodziny w turystyce

0
1594

Jedziemy na zagraniczne wczasy: Hiszpania, Francja może Chorwacja – obojętnie. Dlaczego? Słoneczne plaże, poznawanie nowych miejsc, ludzi, kultury? No coś w tym jest, nie można zaprzeczyć, że tak mówimy kiedy trzeba powiedzieć oficjalny cel naszej podróży. To może w takim razie zaspokojenie odwiecznej potrzeby podróżowania, poszerzania horyzontów i ciągły wzrost wiedzy? To też wydaje się być ważne, aczkolwiek pozostaje jednym z wielu czynników podróży.

Tak powiemy jak nas zapytają, ale po co tak naprawdę jest nam wyjazd za granicę. Zmierzając do meritum, wydaje się, że obecnie podróże poza granice kraju są swoistym panaceum na kompleksy, sposobem na dowartościowanie, nawiązaniem do popularnej w czasach szlacheckich maksymy „zastaw się a postaw się”. Jedziemy do Chorwacji, Hiszpanii, na Wyspy Kanaryjskie bo wszyscy jadą. Nie można być gorszym, nie można być w cieniu Kowalskich z mieszkania naprzeciwko. Jedziemy za granicę, bo przecież trzeba tam być, zaliczyć wyjazd w inne miejsce niż Polska. Wydać dużo pieniędzy, żyć ponad stan, udowodnić sobie, że ja też mogę, że też jestem na poziomie Kowalskich z naprzeciwka.
Idąc dalej, co jest najważniejsze? Wspomnienia, poszerzenie horyzontów, poznanie kultury innych krajów? Raczej opalenizna i zdjęcia, które trafiają na strony internetowe oraz setki portali społecznościowych typu facebook, instagram właściwie już w momencie ich robienia. Można mieć wrażenie, że to właśnie facebook czy też inne portale napędzają całą branżę turystyczną. To nie Lazurowe Wybrzeże czy Dalmacja jest w cenie, to wzrastająca liczba lajków i komentarzy ma największą wartość. To ma się przełożyć na zazdrość wśród znajomych i osiągnięcie stanu zwycięstwa wczasowego. Zazdrośni znajomi też będą chcieli pojechać na wczasy za granicę, aby móc dodać jeszcze lepsze zdjęcia i zebrać jeszcze więcej lajków. Co więcej za rok pojadą, nie będą oszczędzać, muszą też wyleczyć swoje zeszłoroczne kompleksy, muszą odreagować swoją zazdrość i frustrację. Przy założeniu, że kolejna rodzina ma innych znajomych na portalach, powiedzmy 200 z czego połowa się tym zainteresuje, a kolejna połowa też będzie chciała wyjechać na wczasy to mamy 50 chętnych. Niech tylko 1/5 z nich wyjedzie to mamy z jednej rodziny 10 nowych podróżników leczących kompleksy. Jak widać reklama na facebooku odgrywa niezwykle ważną rolę w rozwoju turystyki, być może niedługo Mark Zuckerberg zacznie się upominać o należny mu procent zysków z turystyki. Kto wie czy Hiszpania, Włochy, Francja czy Chorwacja nie będzie w najbliższym czasie płacić „podatku facebook’owego” za zasługi tego portalu w rozwoju turystyki.

[Głosów:1    Średnia:5/5]

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here